Kulki, sznurki, sprężynki… czyli jak okiełznać voodoo, cz. 3
W dwóch poprzednich artykułach mojego autorstwa więcej było publicystyki niż konkretów, czas to nadrobić…
Proszę przygotować sobie kartkę papieru, coś do pisania i kalkulator. Zaczynamy!
Drgania wymuszone powstają na skutek… obliczamy je z wzoru, następnie całkujemy, różniczkujemy i otrzymujemy… hmm, hmm, pan w ostatniej ławce – proszę nie spać! Myślę, że tak by to wyglądało z akademickiego punktu widzenia – nudny wykład, jakich wiele przeżyłem, studiując spawalnictwo na Politechnice Gdańskiej. W pamięć zapadły mi jedynie te zajęcia, na których wykładowca potrafił mnie zaciekawić i uruchomić moje myślenie, a jeszcze lepiej było, gdy do łapy dostałem palnik do TIG-u i sam mogłem pospawać kawałek aluminium… aluminium, moje ulubione:). Wyjaśnię jeszcze, co to takiego TIG – Tungsten Inert Gas – spawanie elektrodą nietopliwą w osłonie gazu obojętnego – zazwyczaj Argonu 99,9%… Darmowy wykład Państwu strzeliłem, a przy okazji padło modne i dla niektórych audiofilów wręcz magiczne, dość często ostatnio używane słowo TUNGSTEN.
Tungsten to nic innego jak wolfram, a jak wolfram, to głównie kulki (ale też kolce itp.) stalowe z dodatkiem wolframu, który poprawia kilka istotnych aspektów z punktu widzenia zastosowań audiofilskich. Krótko mówiąc, w odpowiedniej kompilacji z węglem i innymi pierwiastkami stopowymi poprawia drobnoziarnistość, co jest korzystne ze względu na gęściejsze upakowanie struktury stali oraz powoduje jej wysoką twardość do temperatury aż 600oC, tworząc wewnątrz metalu/stali bardzo twarde i odporne na ścieranie węgliki wolframu, co szczególnie interesuje zwolenników i producentów akcesoriów antywibracyjnych, że tak się wyrażę – twardych i najczęściej połączonych również z teorią podparcia na jak najmniejszej powierzchni. Wolfram jest też podstawowym składnikiem stali szybkotnących i narzędziowych, czyli tych, którymi „struga” się inne stale. Co do powierzchni podparcia, to zastosowanie odpowiednio twardego materiału jest o tyle istotne, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, jakie naciski powierzchniowe taki „skrawek” metalu musi przenieść. Żeby to zobrazować, posłużę się przykładem rozkładu sił (nacisku) czołgu i pani w szpilkach. Wyobraźmy sobie czołg, którego masa rozłożona jest na gąsienicach o dość dużej powierzchni. Ciekawostką jest fakt, że dzięki zmyślnemu zastosowaniu gąsienic nacisk tego kolosa na podłoże jest wielokrotnie mniejszy niż… hmm seksownej pani w szpilkach. Ooo, jest niedowiarek… Proszę więc postawić czołg w piaskownicy, a obok wspomnianą panią… Kto się zapadł?
Żeby nie było to jedynie pustosłowie, przytoczę bardzo uproszczone obliczenia. Nacisk powierzchniowy to nic innego jak siła działająca na daną powierzchnię. W przypadku czołgu załóżmy, że waży on 20T (20.000kg), a łączna powierzchnia gąsienic wynosi 5m2. Obok stoi 50-kilogramowa pani na szpilkach (zakładamy, że cały jej ciężar spoczywa na szpilkach i nie rozpatrujemy reszty bucików) o łącznej powierzchni podparcia 1x1cm, czyli 0,01m x 0,01m = 0,0001m2. Liczymy nacisk w kg/m2:
1. Czołg 20000kg/5m2 = 4000kg/m2;
2. Pani 50kg/0,0001m2 = 500.000kg/m2.
Jak widać, różnica jest kolosalna. Proszę więc pomyśleć o 100kg kolumnie na 4 kolcach, których powierzchnia podparcia to zaledwie 2-4mm2. Inny przykład – fakir i gęsto nabite gwoździami łoże… Może poprosimy go, aby usiadł na jednym gwoździu? Nic z tego, równomiernie rozłoży ciężar swojego ciała na wiele gwoździ, dzięki czemu uniknie zranienia. Te przykłady obrazują, że w przypadku akcesoriów audio nie tylko kulka czy kolec muszą być twarde, ale równie ważne jest także podłoże/podparcie. W przypadku kolców sprawa jest prosta, bo są one z reguły ostre (choć nie zawsze), co ogranicza wybór podłoża do elementów równie twardych. Kulki, które osobiście stosuję we własnych produktach, stwarzają większe możliwości, bo choć powierzchnia podparcia jest w nich równie niewielka, to już rozkład naprężeń i nacisk powierzchniowy rozchodzi się zupełnie inaczej… Innymi słowy, kulka „nie próbuje” aż tak mocno, jak kolec wbić się w materiał.
Skoro wspomniałem o tym, że sam w swoich produktach stosuję kulki, to napomknę jeszcze o tym, że często jestem pytany: „A czy nie próbował pan kulek wolframowych, słyszałem, że są bardzo twarde, twardsze od zwykłych stalowych i są stosowane nawet w łożyskach…”. Tak, to prawda, ja jednak wybrałem kulki ceramiczne, które są 2–3 krotnie twardsze od najtwardszej stali, a o tym nie wszyscy już wiedzą… Kompiluję je wraz z innymi odpowiednio wyselekcjonowanymi materiałami o różnych twardościach, gęstościach i własnościach mechanicznych i, prawdę mówiąc, jestem zwolennikiem łączenia wielu metod aniżeli stosowania jednej, wybranej. Owa selekcja w przypadku podstawek Ceramic Disc zajęła mi ładnych parę lat i solidnie zaopatrzyłem w tym czasie pobliskie złomowisko, gdyż regularnie trafiały tam kolejne nieudane konstrukcje. Dlaczego to piszę? ano dlatego, żebyście mieli Państwo wyobrażenie, patrząc kiedyś na podkładki czy platformy antywibracyjne, ile wysiłku kosztuje opracowanie takiej konstrukcji, która, krótko mówiąc, gra… Nie tak, jak „chińskie” kolce za 1,50 zł sztuka… Nieopatrznie przywołałem problem cen, które to rozpalają wyobraźnię ludzi niemających z audiofilizmem i rzetelną wiedzą w tym aspekcie nic wspólnego. Ulubionym zajęciem niektórych osób jest wyśmiewanie się z tej części audiofilów, która doskonale wie, że akcesoria i platformy działają i przedstawianie ich jako niedorozwiniętych snobów, którzy płacą niebotyczne pieniądze za różnego rodzaju kabelki, kulki czy sprężynki, bo dali sobie wmówić, że mają one zbawienny wpływ na dźwięk. To niestety opinia dość powszechna, krzywdząca w oczywisty sposób dokonania wszystkich uczciwych producentów akcesoriów i różnego rodzaju „poprawiaczy” dźwięku, a musicie Państwo wiedzieć, że Polska powoli wyrasta na potentata w tej dziedzinie, zaś rodzime produkty zyskują coraz większą popularność na świecie. Na tych dużo dojrzalszych rynkach niż polski nikogo nie szokują ceny tych „zabawek” (mimo że są wyższe niż w naszym kraju). U nas niestety chociażby podczas ostatniego audio Show musiałem odpowiadać na pytania typu: „Panie, ile pan za to chcesz? Przecież to parę kulek, trochę żelastwa… sam sobie to zrobię i nie zapłacę więcej niż stówkę”. Zwykłem w takich sytuacjach przytakiwać i zachęcać do samodzielnej pracy, życząc powodzenia… Sam zacząłem od zera, od pomysłu, a zanim doszedłem do produktu, który z czystym sumieniem mogę Państwu zaoferować, minęło wiele lat i zapewniam, że nie kosztowało to stówki czy dwóch, a dużo, dużo tysiączków… Na szczęście systematycznie świadomość w narodzie rośnie i potrafimy już oddzielać ziarno od plew. Ale wracając do tematu. Elementy metalowe twarde w zależności od kompilacji z innymi dadzą różne efekty dźwiękowe, to zrozumiałe. W każdym systemie zagrają inaczej. Tu znów nie mogę nie przywołać pytań, które od Państwa słyszę, ale jestem przekonany, że odpowiedzi na te pytania będą was drodzy Czytelnicy interesowały, dlatego tak często je przytaczam: „ale jakie efekty?”. W każdym systemie inne… ojej, ale odkrycie, prawda?! Niestety innej odpowiedzi nie ma! Voodoo to jest taka materia, którą trzeba sprawdzić organoleptycznie, we własnym domu i na własnym systemie. Co nie znaczy, że nie można od razu powiedzieć, czego należy się po konkretnych akcesoriach spodziewać. Dobry i solidny producent od razu odpowie na takie pytanie. Ja również znam swój produkt i wiem, że to i to zadziała na 99,99%, bo to wynika zarówno z moich odsłuchów, jak i opinii oraz informacji od klientów i recenzentów. Tak to powinno według mnie działać.
I tu chyba dobrnęliśmy do finiszu, jeśli chodzi o kulki i metale opisane naprawdę w telegraficznym skrócie, lecz wybierając te właśnie produkty, powinniśmy się spodziewać dźwięku podążającego raczej w kierunku analityczności i przez to może minimalnego ochłodzenia klimatu, podkreślającego i ukierunkowanego na detaliczność, przestrzeń oraz głębię przekazu, aniżeli dźwięku ciepłego, pozwalającego na zaśnięcie przy ulubionym nagraniu. Oczywiście nie jest to (i nie musi być) regułą, bo podkreślam po raz kolejny – każdy system gra inaczej i na dźwięk składa się bardzo wiele aspektów… a podobno po zjedzeniu kapusty lepiej słychać bass. Zachęcam gorąco do testowania różnych akcesoriów audio, zaskoczenie może być naprawdę bardzo duże.
Paweł Skulimowski
Magister inżynier mechanik o specjalizacji spawalnictwo, absolwent Wydziału Mechanicznego Politechniki Gdańskiej, perkusista amator, pomysłodawca, założyciel i właściciel Franc Audio Accessories, firmy zajmującej się produkcją ustrojów antywibracyjnych.